Czy wy nie możecie zrozumieć że filmy Lyncha nie mają poprostu od początku do końca zrobione tak żeby nie miały sensu i nie mają żadnego "głebszego przesłania". Myśle, że największym sukcesem Lyncha jest to, że wysila umysł do granic ludzkich możliwości żeby stworzyć jak najbardziej pokręconą historie (która jednak jakoś łaczy się w całość), a potem śmieje się z tych wszystkich gości którzy pytają "ukryty przekaz" jego filmu i jest to jeden z powodów dla którego daje temu panu 10/10.
Haha, coś w tym jest co mówisz. Chociaż uwielbiam jego filmy, ale chyba tylko ze względu na ich klimat, to dostrzegam (bo o to nie trudno) ze sa tak pokrecone, ze bez sensu.
Racja, filmy Lyncha nie mają sensu... mi to nie przeszkadza : D, mało który reżyser potrafi stworzyć w swoich dziełach taki nastrój, który trzymałby przy filmie nawet jeśli w fabule nie ma w ogóle logiki. Kiedy oglądam np."Głowę do ścierania", to nie szukam sensu, ale wyobrażam sobie , że ten film jest moim snem . ;p wiem... dziwne.
Nie zgadzam się, że jego filmy nie mają sensu. Radzę zajrzeć na forum i poczytać interpretacje, te filmy są w 100 % do zrozumienia.
To, że są interpretacje, nic nie znaczy.
Wszytko da się zinterpretować.
Ale ja w zasadzie to nie mam zdania, na jego temat :P
No właśnie. "Dzikość serca" to jeszcze jak Cie moge, ale np. "Eraser head" to.... naprawdę cięęężko skumać o co tam chodzi. Pokręcony gość z tego Lynch'a, ale faktycznie te jego filmy coś w sobie mają, nie wiem czy to ten specyficzny klimat, czy coś innego....Trudno ocenić, skoro i tak są po prostu chore.
Pewnie, że nie mają sensu. Są konstruowane podług dyktatury autorytetów, którymi są wpisane w naszą świadomość archetypy, motywy, symbole, do których machinalnie się odnosimy, próbując zrozumieć filmy Dejwida. To jest pewna zabawa z odbiorcą, polegająca na tym, że Lincz zna owe autorytety i wie, że my je znamy, dlatego gromadzi ich jak najwięcej, dając nam pole do intelektualnej frajdy. To po pierwsze. Po drugie jego filmy w dużej mierze opierają się na ekspresji obrazu, której mamy się poddać, a nie próbować analizować. Po trzecie, Lincz jest postmodernistą, który kpi sobie z tradycyjnego podejścia do filmu, w związku z czym mógłby zapytać "gdzie i dlaczego się utarło, że film ma mieć sens? Toż to jakiś relikt przeszłości"
Po czwarte. Wiecie co? Wydaję mi się, że on sobie też trochę kpi z wspomnianych autorytetów. Wiecie dlaczego zasugerował, że "sowa nie jest tym, czym się wydaje"? Bo nam się wydaje, że jest ona tajemnicą, nosicielką jakichś metafizycznych treści, zwierzoupiorem, symbolem mądrości, zwiastunem śmierci, łącznikiem ze światem duchów. A Lynch mówi: "nic podobnego, wam się tak tylko w y d a j e, bo tak naprawdę sowa to jeden z najgłupszych ptaków, u którego, pomiędzy wielkimi uszami i jeszcze większymi oczami, znajduje się malutki móżdżek niezdolny do większego wysiłku". A ja jako zapalony ornitolog-amator tak to właśnie widzę. Mimo, że Lyncha cenię.
Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem.
Bawmy się Lynchem, analizujmy, dyskutujmy, interpretujmy. O to tu chodzi! Któż nam zapewni lepszą rozrywkę!
Cały czas myślałem, że tak właśnie jest, że surrealizm ma po prostu nas niepokoić, zdumiewać, uwodzić wizualnie. Potem obejrzałem Twin Peaks i zmieniam zdanie. Lynch ma filmy kompletnie "przyziemne" jak Człowiek Słoń, filmy z lekka zakręcone jak np. "Dzikość serca" no i hardcore jak Inland Empire. O ile tego ostatniego nie widziałem tak uważam(zwłaszcza po Twin Peaks), że sensu jego twórczości odmówić nie można. Chwalimy pod niebiosa twórczość Gilliama, Jean-Pierre Jeunet, Bartona, Nolana dlaczego niby ich światy mają być bardziej z sensem niż Lyncha? Są bardziej konwencjonalne? Jak to mierzyć? Czy przećpany świat widziany oczyma nastolatki w Krainie Traw jest mniej dziwny niż las pełen duchów z Twin Peaks? Bzdura myślicie, że jak Lynch na początku tworzył filmy? Losowo?- być może, a może po prostu pisał zwykłe rzeczy i ujmował je w niezwykły sposób? Wydaje mi się, że problem nie leży w Lynchu, a widzach i ich nadinterpretacjach. W Twin Peaks mamy mnóstwo prostych rzeczy z których na forum robione są nie wiadomo jakie zagadki i rzeczy, które po prostu nie mają nazw lub odpowiedzi. Odpowiedź nie jest w sztuce lepsza od zadania pytania.