David LynchI

David Keith Lynch

8,7
10 713 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby David Lynch

To, obecnie najlepszy rezyser.Jego "Prosta historia"ujmuje swoja prostota, jednak tylko pozorna i wdziekiem,jednoczesnie sklaniajac do refleksji.W jego filmach wszystko jest albo zbyt proste,albo zbyt skomplikowane.Albo od razu wiesz co sie zaraz wydazy,albo jeszcze dlugo po wyjsciu z kina nie wiesz dlaczego takie a nie inne bylo zakonczenie filmu.Do swioch produkcji wybiera zawsze tych mniej znanych,ale bardziej utalentowanych aktorow.Np.nie wyobrazam sobie Julia Roberts w zadnym z dotychczasowych jego "obrazow".
Uwielbiam muzyke w jego filmach,ktora sprawia,ze obraz staje sie jeszcze bardziej bogaty i interesujacy.

użytkownik usunięty
Meg_2

Za cienki by uznac Lyncha za mistrza wsród reżyserow, no chyba że masz na mysli tych drugiego rzutu, "Prostej Historii" nie oglądałem, ale nie sądzę by był to jakiś zwrot w karierze Lyncha, tym wszystkim którzy uwarzaja Lyncha za wielkiego reżysera (surrealistę) polecam naszego rodzimego reżysera Hassa i jego "Rękopis znaleziony w Saragossie" lub też kolekcję obrazów Salvadora Dali, wtedy może bedzie łatwiej zrozumieć dlaczego twórczość Lyncha to raczej komercyjne kmioty niż wspaniałe filmy, podobny przypadek dotyczy popularnego obecnie zespołu Linkin Park, przez wielu krytyków bardzo pozytywnie przyjmowanego. Moim skromnym zdaniem Amerykanom skończył sie pomysł na boys bandy wiec zaserwowali publiczności quasi-boysband metalowo-funkowy: ogólnie jeden wielki zakamuflowany kmiot, który do końca istnienia bedzie stał w miejscu i nagrywał takie same piosenki. Analogia do Lyncha jest dość prosta - ten reżyser dalej rozwijać się nie jest w stanie - bo nie ma talentu chociażby na miarę Polańskiego. Dlatego też "Prostej historii" nie muszę oglądać bo wiem że nie może się różnić od jego poprzednich filmów. Wiele osób twierdzi, iż trudno przewidzieć co się dalej stanie w filmie Lyncha - i te osoby moim zdaniem nie mają wyobraźni, bo w każdej chwili może wydarzyć się wiele przedziwnych rzeczy, zwrotów akcji etc - tylko one muszą czemuś służyć i muszą mieć jakiś sens - tak w przypadku Lyncha niestety nie jest. Wszystkim zwolennikom Lyncha jeszcze raz polecam obrazy największego surrealisty Salvadora Dali - w każdym jego obrazie widać pewien sens i każdy element czemuś służy, ma jakiś cel i znaczenie - kto tego nie potrafi dostrzec skazany jest niestety na ................. Lyncha

No cóż... jeśli uważasz, że 'Prosta historia' jest jak jego wszystkie filmy, to bardzo mi przykro, bo to jest jak porównywanie malarstwa Dali'ego z Eyck'iem. Może i jest to szmira, ale taka która do mnie przemawia. Dla mnie jest jak Schultz, czy Wolfkind, w literaturze - jest - a raczej jego filmy - snem. Czy można walczyć ze snam? Nielogiczny, operujący obrazem, opisem, nastojem, sytuacjami, które nie sposób zrozumieć. Jak w 'Grze snów' Strindberga. Ten dramat też jest wytworem beztalencia?
Co do Dali'ego, to polecam raczej naszego rodzimego Siudmaka.

użytkownik usunięty
agata_25

Tak, wszystko cacy, ale nasz mistrz kaze sobie placic ladnych pare dolarow za wejscie na swoja strone...

Przepraszam, myślałam o jego obrazach na żywo. Odbywa się przecież tournee jego prac po Polsce. Nie trzeba korzystać z netu, a 5 zł to nie jest dużo jak na wystawę malarską.

Bosh.... Co w tym tekscie robi Linkin Park:) Dlaczego zreszta czepiasz się akurat tego zespolu, skoro to tylko jeden przedstawiciel calego nurtu nu-,metalu, ktory zalal w pewnym momencie rynek fonograficzny. Z prostego powodu tak sie stalo - byla na to podaz. Czy an Lyncha i jego twroczosc jest podaz? Czy jego filmy sie sprzedaja? Watpie. Zachywac sie nim garstka ludzi, wielu podziela Twoje zdanie. M awierna publike, ktora od divxa woli pojsc do kina.... Tak bynajmniej ja uwazam. Co to tego, czy jest wartosciowy , to oczywiscie jest, gdyz wypelnia pewna luke w kinie. W swoim gatunku jest wartosciowy, ale trzeba ten gatunek lubiec. Co do Polanskiego to akurat nie widze przeszkod, by napisac,z e jego czas minal. Wstret, Lokator, Chinatown - bardzo dobre filmy. Tylko keidy to bylo... A Dali? Dali jak najbardzeij sam siebie powtarzal i to obesesyjnie (wystarczy przyjrzec sie jego pracom i zawsze odnajduje sie analogiczne elementy).

P.S Wpis byljakis czas temu, wiec pewnie autor nie przeczyta mojej odpowiedzi, ale chec napisania byla przewazajaca:).

5IN

zaraz ci wytlumacze co robi w tym tekscie Linkin Park, masz racje piszac ze to przedstawiciel nurtu funkowo-metalowego, ktory w pewnym momencie zalal rynek fonograficzny, na pewno nie jedyny wspomne chociazby Korn, masz tez racje ze zalal rynek bo byla na niego podaz, podobnie jest z Lynchem na jego filmy jest podaz, i bledem jest twierdzenie ze Lynch kreci filmy dla celow niekomercyjnych, to co laczy Linkin Park i Lyncha to fakt, ze sa oni bardziej elementem swiata marketingowego niz artystycznego, to samo mozna powiedziec o Salvadorze Dali, ale on na prawde wielkim artysta byl

dolegapit

Lynch nie kręci filmów dal siebie, tylko dla publcizności. Pozatym jego filmy mają jakąś prmocję. Wydaje się płytę z muzyką, wywiwesza plakaty, pojawiają się wywiady w pismach branżowych. To wszystko po to, by zareklamować jego produkt, bo film jest produktem. Oczywiście, że chce an tym zarobic. To jego praca... z tego zyje. Niech zarabia masę kasy, niech pławi się w luksusach, ale jeśli to nie będzie przeszkadzało kręcić mu filmy na które ja się wybiorę do kina i będą po wyjściu zadowolony nie mam NIC przeciwko. Lncha nie jest nachalny, nie każe nikomu go wielbić niczym 'świetą krowę'. Więc wybór podrzędnego zespołu, no bo przepraszam, już Korn odcisnął większe piętno na rynku muzycznym jest nie na miejscu... Bez marketingu wiele dobrych filmów przepada... Lnch uzyskał w pewnym momencie własną amrkę i teraz bez problemu można obejrzeć jego filmy, a do takiego 'Fear X', 'The big empty', czy 'Donnie Darko' wciąż jedynym wyjściem jest złodziejstwo... Wierz mi, że takie zespoły jak EC8OR czy Telefon tel aviv też pragna zarobić, ale nie mogą się przebic, nie trafiają w tą 'masę' którą można nazwac popkulturą... Nie silą sie jednak na żadne zmiany stylu i podporządkowania się obecnemu trendowi (jak choćb static x i orgy). Lynch też się nie sili, on zawsze był Lynchem....

To obejrzyj sobie "Mulholland Drive" a twój mózg z pewnością wyparuje! A propos Salvadora Dali - jego twórczość trąci kiczem? Ile jego obrazów widziałeś? Przecież w pewnym momencie z pobódek komercyjnych powtarzał ciągle te same motywy. Też mi artysta niekomercyjny!!!

Pan_Li

Ze względów komercyjnych? A Giger, a Bacon, a Pollock? Oni wszysscy mieli wręcz obsesyjne motywy. Nie warunkuj tego komercyjnością. Jakby nie trafiało do ludzi,a Dali nie stał się to wtedy nie miałbyś argumentu.

użytkownik usunięty
Pan_Li

obejrzale Mulholand Drive i "mozg mi nie wyparowal", jedyne co mi sie w tym filmie podobalo to uroda dwoch glownych bohaterek, szkoda ze cala reszta duzo gorsza, zaloze sie ze jakkolwiek zakrecony i dziwaczny film (czytaj idiotyczny) nakrecilby Lynch okreslil bys go mianem "mozg paruje" albo "genialny, geniusz wsrod rezyserow", jesli masz problemy z samodzielnym mysleniem (bo ze juz po pierwszym obejrzanym filmie Lyncha "wyparował ci mozg),

Has (przez jedno "s") owszem był doskonałym surrealistą, ale w przeciwieństwie do Lyncha posługiwał się w swych filmach historiami wymyślonymi przez innych. I tak jego największe dzieło "Rękopis znaleziony w Saragossie" to adaptacja książki hrabiego Jana Potockiego, "Sanatorium pod klepsydrą" powstało w oparciu o powieść Bruno Schulza, a "Lalka" Prusa. Inny jego kapitalny film (nie surrealistyczny) "Pożegnania" stworzono na podstawie powieści Stanisława Dygata. Nie umniejsza to znakomitości tych dzieł filmowych, zwłaszcza doskonałemu wyczuciu plastycznemu kadrów Hasa. Nie mniej jednak podobna lub większa wrażliwość estetyczna nie jest obca Lynchowi. Poza tym filmy Lyncha z wyjątkiem "Człowieka słonia", "Diuny" i "Dzikości serca" to jego własne oryginalne pomysły. O jego genialności świadczy historia powstawania "Mulholland Drive". Początkowo miał to być pilot serialu telewizyjnego stacji ABC, ale jej przedstawiciele wycofali się z produkcji. Lynch zrobił dokrętki, przemontował całość i wyszedł z tego... GENIALNY film fabularny. Moim zdaniem jego najlepszy!

Pan_Li

"Sanatorium pod klepsydrą" to zbiór opowiadań.

agata_25

Sorry! Człowiek uczy się przez całe życie.

Pan_Li

... i umiera głupi. Więc się nie przejmuj - po prostu uwielbiam Shultza i jestem przewrażliwiona chyba ... troszkę...

agata_25

Z tym "głupim" to chyba przesada. Nie powinnaś oceniać ludzi tak surowo. Trochę optymizmu! Rozumiem, że fascynacja Schulzem może przesłonić barwne życie - ale chyba nie warto. Przyznaję się, że poza "Sklepami cynamonowymi" Bruno nic więcej nie czytałem (ta książka podobała mi się). Brak wystarczającej ilości wolnego czasu daje o sobie znać, zwłaszcza jeśli kochasz kino i dobrą literaturę, i jeszcze parę innych rzeczy... "Free your mind!"

Pan_Li

Ja nie oceniam. Moja babcia zawsze mówiła: człowiek uczy się przez całe życie i umiera głupi. W tym sensie, że nie można wiedzieć wszystkiego.
"Sklepy cynamonowe" to też zbiór opowidanań. Schultz pisał tylko opowiadania.

agata_25

A kto powiedział, że "Sklepy..." to nie opowiadania?

Pan_Li

"Przyznaję się, że poza "Sklepami cynamonowymi" Bruno nic więcej nie czytałem (ta książka podobała mi się)" - jak już wspomniałam - jestem przewrażliwiona. Pozdrawiam!!!

użytkownik usunięty
Pan_Li

jesli uwazasz ze roznica miedzy Hasem a Lynchem polega na tym ze ten pierwszy krecil filmy na podstawie historii wymyslonych przez innych, zas drugi kreci filmy oparte na wlasnych pomyslach, to goraco polecam bys sobie przeczytal "Rekopis znaleziony w Saragossie" Potockiego, rzadko sie zdarza by film byl lepszy od powiesci na podstawie ktorej powstal, a w tym przypadku tak jest,

Meg_2

Schultza* [zawstydzona]. A to co teraz piszę piszę dlatego że inaczej post będzie za krótki...

użytkownik usunięty
agata_25

bardzo sie ciesze ze moje uwagi o lynchu spotkaly sie z takim oddzwiekiem
w koncu zmusilem sie do obejrzenia prostej historii i musze przyznac ze film mnie niczym nowym nie zachwycil, stylistycznie dramatycznie inny od poprzednich filmow tego rezysera, ale wciaz ta sama maniera - manipulowanie odbiorca - takiego moralizatorstwa jak w tym filmie to jeszcze w kinie nie widzialem, to wszystko oczywiscie na swoj sposob wzrusza, ale zupelnie nie pobudza do refleksji, przeciez wszystko podane tutaj mamy jak na talerzu, a kilka scen w tym filmie to mnie wrecz rozsmieszylo swoim "prymitywizmem" (chociaz moze to niezbyt fortunne slowo):
1 scena kiedy staruszek daje lekcje zycia zbuntowanej nastolatce, ktora uciekla z domu prezentujac jaj na przykladzie galazki (ek) sile jednostki i rodziny, takie mi sie nasunelo pytanie - panie Lynch a co pan powie o jesli ktos sie wychowuje w patologicznej rodzinie, skad on ma wziasc sile by sie przeciwstawic zlu, jesli sie nie bedzie trzymal swojej rodziny to przeciez peknie jak ta mala galazka, w tej scenie odebral tez pan mlodemu pokoleniu jakiekolwiek prawo buntu, zycia wedlug wlasnych zasad i obrony wlasnych wartosci
2 scena kiedy staruszek wyjawia swoja tajemnice z okresu wojny spotkanemu w barze weteranowi wojennemu tj. fakt zabicia podczas wojny jednego ze swoich zolnierzy - watek wykorzystany w kinie juz wielokrotnie (chociazby urodzony 4 lipca), jesli juz Lynch do niego powraca to niech przynajmniej nada mu jakies nowe znacznie, jakis nowy wymiar - olivier stone przedstawil to w duzo bardziej realistyczny i glebszy sposob, zolnierz ktory zabil swojego druha zdobywa sie na odwage by odnalezc rodzine zabitego, udaje sie tam, przedstawia zonie cala prawde od ktorej slyszy, iz moze Bog mu wybaczy to co uczynil, ale ona na pewno nie - i tu jest przedstawiona prawda, tragiczna pomylka rodzi konsekwencje ktorych nie da sie do konca naprawic, nie uzyska sie calkowitego rozgrzeszenia ze zla ktore sie kiedys wyrzadzilo, jak widac lynch jest innego zdania - przez caly film rezyser buduje w widzu taka sympatie do glownego bohatera ze widz "musi" wybaczyc staruszkowi pomylke z czasow wojny, ciekawe czy uczynila by to rodzina zabitego
3 moze juz nie jakas pojedyncza scena - ale ich ogol, przez caly film widzimy jak swiadkowie podrozy staruszka daza go sympatia i pomoca, chcialbym wierzyc ze nasz swiat sklada sie tylko z ludzi dobrodusznych, wyrozumialych i otwartych na wszelkiego rodzaju dziwactwa, tutaj mi zabraklo chociazby jednej lub dwoch scen w ktorych staruszek spotkalby sie z wrogoscia czy niezrozumieniem, to by niewatpliwie nadalo jego podrozy jakiegos glebszego wymiaru walki nie tylko z wlasna przeszloscia ale i z terazniejszoscia,
ogolnie ten film uglebil mnie w przekonaniu ze lynch jest wprawnym manipulatorem, ale za wielkiego rezysera go uznac nie mozna, a poczatki mial nawet calkiem niezle, bo film czlowiek slon naprawde daze wielka sympatia - znakomity obraz o problemie tolerancji i akceptacji odmiennosci,
poza obejrzeniem prostej historii, obejrzalem jeszcze raz zagubiona autostrade, bo pomyslalem sobie ze moze akurat czegos nie moge dostrzec w filmach lyncha, zwazywszy na fakt, iz wiele osob go uwielbia, niestety film mnie nawet na jote nie przekonal do rezysera, a wydal mi sie jeszcze bardziej "kiczowaty", w tym filmie chyba centralnym watkiem jest wypowiedziana przez glownego bohatera mysl, gdzies na poczatku filmu, iz nie lubi on rejestrowac rzeczywistosci na tasmie filmowej, bo woli ja pamietac tak jak on ja widzial, chociaz nie zawsze musi byc zgodna z prawda, - bardzo ciekawa mysl i sam zreszta takiemu przekonaniu holduje (np. nie zbieram zdjec), ale sposob w jaki lynch rozwinal ta mysl sprawil ze zastanowilem sie nad zbieraniem zdjec, przeciez bohater nie kreuje wlasnej wizji zdarzen, on jest przez nie manipulowany i ich nie rozumie, nie pamieta pewnych wydarzen, wbrew wlasnej woli przeistacza sie z osoby ktorymi nie chcialby byc np. morderce: - po zamordowaniu swojej zony wypowiada slowa - powiedzcie ze jej nie zabilem, mysle ze musze na serio zaczac zbierac zdjecia i powinienem sobie jeszcze kupic kamere
wracajac do wspomnianego przeze mnie i dazonego ogroma sympatia rekopisu znalezionego w saragossie wojciecha hassa - w tym filmie rezyser wyraza przekonanie ze to nie my tworzymy wlasnej rzeczywistosci, ze to przypadek rzadzi naszym losem, nie rozumiemy rzeczywistosci, bo trudno jest wylumczyc przypadek, musimy mu sie poddac i nie mamy innego wyjscia jak tylko poddac sie przypadkowym zdarzeniom - cybulski w ostatniej scenie nawet nie oponuje przeciwko dzialaniom spotkanych poczas swojej wedrowce osob (chociazby ostatnia scena w ksiezniczkami mauretanskimi - hass pokazuje w mistrzowski sposob jak rozwinac mysl przewodnia filmu
podsumowujac musze stwierdzic, iż ostatnie filmy lyncha to przyklad filmowego kiczu, oczywiscie jak sie go odpowiednio wypromuje, to zawsze znajdzie grono swoich goracych zwolennikow
myle ze obecna tworczosc filmu znakomicie obrazuje ostatnia scena z zagunionej autostrady, kiedy jeszcze Lynch potrafil obserwowac otaczajaca go rzeczywistosc potrafil stworzyc znakomity film jakim jest czlowiek slon, kiedy odcial sie od rzeczywistosci i zglebil sie w swoje psychike poza tandetna nuta jakiejs "oryginalnosci" zmierza tak jak nasz bohater w koncowej scenie zagubionej autostrady tj. do nikad, na koncu tej drogi nie ma zadnego celu

napisal dolegapi@interia.pl zapomnialem sie zalogowac

Z poczatku sam nie zaskoczyłem na "Mulholland Dr." lecz okazało się, że w filmie jest przynajmniej kilka całkiem wyraźnych wskazówek, scen-kluczy, dzięki którym można już bez żadnego problemu wyjaśnić całą historię; zwróćcie uwagę chociażby na początek filmu, gdy kamera kładzie się w karminowej (chyba ;)) pościeli (jednocześnie słyszany jest czyjeś ciężkie westchnienie...) i zapada ciemność... oraz na scenę w klubie, słowa konferansjera, reakcje bohaterki granej przez Naomi Watts (wyrażnie przerażenie - powodujące wręcz dygotanie na całym ciele), pewien niebieski klucz (a nawet dwa ;)), pudełko, które on otwiera, słowa Kowboja skierowane do Adama na ranczu oraz scenę przebudzenia się bohaterki (przez pukanie - a raczej walenie - do drzwi). A to tylko niektóre z wielu zawartych w filmie wskazówek. Streszczając się [JAK KTOŚ CHCE DOKŁADNIE OBGADAC TEN FILM TO NIECH TYLKO DA MI ZNAĆ - CHĘTNIE PODZIELĘ SIĘ WRAŻENIAMI I OPINIAMI ;)] "Mulholland Drive" to tragiczna historia kanadyjskiej dziewczyny, która przyjechała po aktorską sławę do Los Angeles, przeżyła niepowodzenie i nieszczęśliwą miłość do bardziej fortunnej Camilli, straciła równowagę psychiczną, zleciła zabójstwo kochanki i po jej śmierci strzela sobie w śliczną główkę. Przekaz tworzy pięć nierównych części: reminiscencja w prologu, oniryczne rojenia, relacja bezpośrednia, seria retrospekcji subiektywnych i obiektywnych i paranoja ostatnich chwil samobójczyni. Reszta jest milczeniem (silencio).
Zatem film ten - wbrew pozorom - ma wręcz perfekcyjną precyzję budowy. Film ten ma nadto wielkie bogactwo nie tylko pomysłów formalnych, lecz także nawiązań do motywów z przedstawianego świata, którym jest wewnętrzne królestwo Fabryki Snów.
Naprawdę nie mam czasu się rozwodzić więc tylko dodam, że zawsze bardzo chętnie podyskutuję o filmach i twórczości takich mistrzów jak Lynch, Coenowie czy Steven Sodenbergh. Ale na razie nie mam czasu na takie głupstwa ;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones