Najczęściej interpretuje się jego filmy mówiąc, że przedstawia sny. Dlatego są intrygujące, ciekawe, ale jako całość jednak co najwyżej niezłe. Bo podczas snu mózg pracuje na najniższych obrotach i wymyśla jakieś bzdety, których doszukiwanie się znaczenia nie ma sensu. Tyle w temacie.
Wejdź w tematykę snów i gwarantuje Ci że przestaniesz twierdzić że nas mózg generuje bzdury podczas snów(Ja nie raz miałem sny której później przechodziły w rzeczywistość; to znaczy, potrafiłem coś śnic a za dwa dni dajmy na to miałem identyczna sytuacje w pracy, a takie sny mam od dzieciaka i nie jestem w stanie teraz zliczyć ile z nich się sprawdziło, jedne po dniu inne po latach, także to nie jest taki proste i głupie jak by się na pierwszy rzut oka wydawało). Zagłąb się w temat bo na prawdę warto, polecam. Pozdrawiam i życzę świetnej niedzieli.
Wciąż nie jestem fanem szukania znaczenia w snach, ale coraz bardziej podobają mi się motywy oniryczne w literaturze i filmie. Dlatego w przyszłym roku spróbuję wcisnąć w grafik powtórkę filmow Lyncha. Zobaczymy, co wtedy powiem :)
Wcisnąłem, obejrzałem, więc pora na aktualizację: wciąż nie czuję stylu Lyncha. Nie czuję sensu w bezsensie i na odwrót. Uważam, że jego filmy są na styku znośnego seansu artystycznego i pseudosztuki (rozrzucenia wszystkiego bez ładu i składu, żeby każdy składał sobie to indywidualnie i zachwalał, jakie to cudne). Doceniam własny charakter pisma, dlatego teraz patrzę przychylniejszym okiem na filmy Lyncha, lecz to nie moja estetyka.
A co do snów: chyba dlatego dużo mówiłem o ich niewielkiej wartości, że po prostu długo bałem się własnej podświadomości. Teraz boję się już trochę mniej :)