PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=565372}

Wyśnione miłości

Les amours imaginaires
7,3 53 175
ocen
7,3 10 1 53175
6,8 30
ocen krytyków
Wyśnione miłości
powrót do forum filmu Wyśnione miłości

Bardzo proszę jeśli ktoś chce się włączyć w dyskusję.
Nie wiem czego dzięki niemu się dowiedzieliście, jakie emocje w was poruszył???
Mnie kompletnie nie dotknął. Czułem się jak bym wtopił się z bohaterami w ich nudne życiorysy i problemy na poziomie gimnazjum.
Wszystko było przeciągane i trochę mało dynamiczne.
Przyjemna stylistyka, ciekawe sytuacje, ale Ja bym z tego etiudę na 30 min zrobił a nie film.
Patrzyłem na moją żonę z niedowierzaniem gdy mi powiedziała , że jej sie bardzo podobał.
Ale co kurde konkretnie???

ocenił(a) film na 5
TCWolf82

Zgadzam się w 100%

ocenił(a) film na 6
altea85

Szkoda, że nikt nie podjął się wyjaśnienia mi głębi obrazu.

ocenił(a) film na 7
TCWolf82

I jak z tym żyjesz po 10 latach?

ocenił(a) film na 8
TCWolf82

Dolan ma swój indywidualny styl. Jako debiutant zachwycił mnie "Zabiłem moją matkę". To był film, gdzie całe skupienie widza obracało się wokół historii, inteligentnego dialogu. W "Wyśnionych.." bardziej w oczy rzuca się fetysz reżysera co do pięknych detali. W tle rozlega się muzyka indie/synth-pop, postacie uwielbiają modę (główna bohaterka zachowuje się i ubiera tak jakby wcielała się w rolę wyrafinowanej Paryżanki) i wiele ujęć pokazuje ich zachwyt nad różnymi rzeczami - czy to dizajnerskie chińskie filiżanki, kaszmirowy sweter, stolik w stylu Bauhausu - możnaby powiedzieć, że to czyste hipsterstwo. Dla mnie to była uczta dla oczu i uszu, a historia stanowiła tło.

ocenił(a) film na 6
supermonkey

Sam chyba mogę się określić mianem, wizualnego fetyszysty,
Ale strona wizualna i muzyka nie pochłonęły mnie na tyle bym zatrzymał się i rozpłynął czy zastanowił nad czymś konkretnym.
Więź emocjonalna między mną a tymi ludźmi też się nie pojawiła. Mało miałem empatii, którą litrami wylewam nawet w kinie SF.
Ja czuję, że ten obraz sili się strasznie by formą pokryć resztę, ale czy mu się udaje?
Takie filmy jak DRIVE, MAGIA UCZUĆ, AMELIA, EDI, SAMOTNY MĘŻCZYZNA, udowodniły że można znacznie lepiej.

TCWolf82

Ja tam filmu jeszcze nie widziałam, ale chciałabym się wtrącić, że w czymś, co dawniej nosiło miano filmu artystycznego wizualną ekstazę wzbudzały malarskie ujęcia w takim "Kolorze granatu" - a teraz dizajnerskie filiżanki i modne ciuchy...

littlelotte52996

To nie chodzi o modne, dizajnerskie rzeczy, ale o przedmioty z duszą, w których swoje piętno odcisnął czas...

ocenił(a) film na 8
supermonkey

Racja, mnie też to wszystko zachwyciło. Przed chwilą zobaczyłam ten film
po raz drugi, bo jednak po czasie się pewne rzeczy zapomina. Uwielbiam
taką estetykę, w domu mam trochę staroci, lubię vintage, więc poniekąd
mogłam się z główną bohaterką utożsamić. Niestety (a może stety)
tylko estetycznie. Nie podobała mi się jej nieszczerość, takie uśmiechy
"na pokaz". Nie wyobrażam sobie być w takiej relacji, jak jej, co
nie znaczy, że takich relacji nie przerabiałam - na różnych ludzi
się trafia. Generalnie, gdy w grę wchodzi pożądanie, to nawet
w przyjaźni pojawia się rywalizacja i jakieś chore akcje - myślę,
że to chciał nam powiedzieć Dolan przez ten film. Tak na prawdę
w ich relacjach brak stabilnych granic, jest tyle niedopowiedzeń
i dwuznacznych sytuacji, że nic nie wydaje się być pewne.
Zachowanie Nicholasa, jego poniekąd brak odpowiedzialności
za relację jest tutaj najlepszym przykładem - jego tekst
- "dlaczego myślałeś, że jestem gejem?" A dlaczego by nie,
skoro tak blisko do siebie dopuszczał bohatera granego przez Xaviera?
Granice zależą od konkretnej osoby.

ocenił(a) film na 10
TCWolf82

Nie ma co. Jeżeli Ci się nie podobał to nic na to nie poradzisz, nie ma tu jakiejś zagadki po rozwikłaniu której zrozumiałbyś ten film i docenił. Ja po obejrzeniu po prostu nie mogłam dać innej oceny niż 10/10 - dla mnie to arcydzieło, idealne przekazanie w formie filmu jakiejś cząstki autora. Patrzę i rozumiem po co to stworzył i co miał na myśli, ale nie tak łatwo to przekazać za pomocą słów, bo po to właśnie jest K I N O.

Najbardziej lubię filmy psychologiczne, ale nie chodzi mi o gatunek tylko o poruszanie w nich ludzkich uczuć, emocji. Jak nie ma w filmie takiego wątku to nie wywiera na mnie żadnego wrażenia nawet jeżeli jest świetnie "zrobiony" (dlatego też nie przepadam za kryminałami - tam jest tylko dochodzenie, jak matematyka, której nienawidzę albo musicalami czy komediami gdzie to wszystko jest dość sztuczne). Zatem najbardziej lubię dramaty, które opowiadają o problemach codziennych bądź mniej codziennych, a głównie poruszane jest to co w głowach bohaterów w danej sytuacji siedzi. Np. kilka moich ulubionych filmów: Dzień świra, Titanic, Wstyd albo w Melancholii świetnie pokazane zostały uczucia bohaterów. Breaking Bad jest moim ulubionym serialem, a najbardziej podobają mi się w nim ciągłe dylematy postaci i ogólnie ich obraz psychologiczny.

Być może tylko niektórzy tylko to dostrzegają. Mnie w Wyśnionych miłościach urzekły sceny wyrażające to uczucie głównych bohaterów do tego trzeciego. Widać było jak bardzo chcą jak im zależy, ale jednocześnie niepewność, trochę nieśmiałość i mimo, że ten, do którego lgną w ogóle mi się nie podobał JA WIEDZIAŁAM CO ONI W NIM WIDZĄ, co ICH urzekło, bo to było świetnie pokazane i dlatego mogłam się z nimi utożsamić. Historia jak historia nic niesamowitego życie jak życie, ale pięknie pokazane. Za pomocą zdjęć, montażu, muzyki itd itp. To samo w Zabiłem moją matkę, to samo.

Jest taki stereotyp, że kobiety są bardziej uczuciowe czy coś w tę stronę i może więcej z nich lubi kino tego typu nie wiem, ale ja na pewno. Ale oceniłeś film Nietykalni bardzo wysoko, a to też jest dobry przykład filmu opierającego się na relacjach ludzi (to co lubię). Drive chyba nie zrozumiałam i mnie na przykład nie zachwycił, muszę obejrzeć ponownie, a Amelię mam w planach. Nie ma się co przejmować, nie katuj się nim.

Ja też nie rozumiem fenomenu wielu filmów np. Pulp fiction - no ok, całkiem dobrze się ogląda, ale w sumie to o czym to jest i czemu taki klasyk się z tego zrobił? Bo charakterystyczne fryzury i taniec? Bo ćpanie i krew? Nie wynoszę z tego nic więcej sorry. Perypetie paru mało rozgarniętych osób, nie wiem czy mam się z tego śmiać czy ubolewać. Gadki o niczym niby inteligentne czy śmieszne - no niezbyt. Nie odtrącam Tarantino, Bękarty wojny bardzo dobry film, ale zachwytu nad PF nie rozumiem i nie zrozumiem, bo to po prostu nie mój humor, nie moja bajka, nie dla mnie film choć sam styl doceniam.

A żona nie powiedziała dlaczego jej się tak bardzo podobał?

ocenił(a) film na 6
fioletowytaboret

W sumie trudny temat z tą żoną bo nieszczególnie potrafiła wyjaśnić co jej się tak podobało. Chyba głównie stylistyka, rozmowy czy muzyka.
Dziękuję za konstruktywną odpowiedź o jaką bardzo trudno na Filmweb. Jakoś mocno się tym nie katuję, ale czasem dziwię się gdy film ma cholernie wysokie noty, a do mnie nie trafia. :) Może uważam siebie za bardzo uwrażliwioną istotę, (tak wiem narcyzm) a mimo wszystko zdarzają się filmy które doceniam za prowadzenie narracji, obraz czy muzykę, a mimo wszystko historia i bohaterowie wydają mi się nudni. I tak czułem snując W.M. , nie byłem ciekawy jak to się skończy.

Kilka razy co prawda już się zetknąłem z odwrotną sytuacją ,że mi się podoba a innym niekoniecznie np: DRIVE :)

Tarantino to generalnie osobny temat... raz mnie zachwyca a innym razem odrzuca. Pulp Fiction gdy obejrzałem po raz pierwszy wydawał mi się dosyć przeciętny i poza kilkoma mocnymi scenami nie wywarł na mnie wrażenia, ale doceniłem go po kilku latach. Generalnie dla mnie jest dobry w tym co robi ale bezapelacyjnie to kino nie jest dla każdego. Kilka rzeczy u niego ubóstwiam, umiejętne prowadzenie dialogów... rozmawiają o głupotach a się tego słucha :)
A kilka mi kompletnie nie podchodzi, kiczowatość w jego wydaniu wychodzi tak że nie wiem czy on tak na poważnie czy robi sobie jaja.

A wracając jeszcze do filmu Ci bohaterowie Wyśnionych naprawdę są jacyś niekumaci :) :)

Pozdrawiam.

TCWolf82

!Możliwe spojlery!
Co do niekumatych bohaterów - w pewnym sensie o to chodzi. Czasem człowiek się zakochuje bez żadnego logicznego powodu, wpada w to coraz głębiej i przeradza się to w dziwny fetysz i przesadną idealizację obiektu uczuć. A, paradoksalnie, im bardziej obiekt niedostępny (temu tutaj w ogóle nie zależało, chciał tylko miło spędzać czas i nie zwracał uwagi na to, jakim kosztem) tym bardziej intrygujący się wydaje. Moim zdaniem film jest pewnego rodzaju satyrą takich właśnie relacji. Widz czuje to bezgraniczne, wręcz komiczne oddanie bohaterów, trochę im kibicuje, a trochę śmieje się z ich naiwności, która została świetnie podkreślona w końcówce. Takie spojrzenie na miłość z przymrużeniem oka, wszystko tonie w patosie i pięknych dekoracjach, a w sumie jest bardzo płytkie i tylko bohaterowie nie zdają sobie z tego sprawy. Mnie urzekło właśnie to inne spojrzenie na uczucia.

ocenił(a) film na 6
Iyou

Ach! Pięknie opisane. W końcu ktoś potrafił mi zobrazować "to" inne spojrzenie na obraz, które próbuję tak mocno zrozumieć.
Teraz zapaliła się mala żaróweczka, bo jeśli tak to owszem gdzieś można tak podciągnąć te relacje. Szkoda tylko, że nie grają tego nastolatki bo łatwiej było by mi zrozumieć tę naiwność i brak normalnej rozmowy. Znam ten stan. Co do satyry, to trochę za dużo tu patosu, za mało elementów które mówiły by mi jaśniej, że mam na film patrzeć przez palce. Chociaż tak dawno oglądałem ten film, że ciężko mi już dziś ocenić. Może jeszcze sięgnę po niego.

TCWolf82

Cóż, sam Dolan miał wtedy ze dwadzieścia lat, więc myślę, że spokojnie można to podciągnąć pod bycie nastolatkiem (a wcale nie jest tak, że w jakimś wieku wszyscy automatycznie stają się dojrzali i rozsądni, niektórzy nigdy nie dochodzą do tego etapu ;))
Co do patosu, to mi właśnie on podpowiedział, że na niektóre fragmenty nie powinnam patrzeć poważnie. Patos jest często w sumie dość zabawny, a jak ktoś go stosuje świadomie, to nieraz właśnie w takim właśnie celu, by zasugerować podejście z dystansem.

ocenił(a) film na 6
Iyou

:)

fioletowytaboret

Mam wrażenie, że weszłaś mi do głowy, wyciągnęłaś moje przemyślenia i umieściłaś w swojej wypowiedzi. Dziękuję

ocenił(a) film na 10
Mariotti20

Jednak rozpisałam się nie na marne ;)

fioletowytaboret

Tylko tutaj nie ma właśnie uczuciowości (teza, że kobiety bardziej emocjonalna to też nieprawda), tylko są prymitywne żądze. Tu nie chodzi o miłość, a o zauroczenie i spełnienie egoistycznych pobudek. Tutaj brak lojalności i uczciwości w przyjaźni. Jest masa niedojrzałych zachowań, wątpię, by to był cel autora i żeby lubiący ten film to zauważali, zamiast się utożsamiać - ale ten film jest być może przypadkowo krytyką płytkich zachowań i niedojrzałości wspomnianych ludzi.

Za to warstwa artystyczna też nie jest nadzwyczajna, dlatego całość wychodzi pretensjonalnie.

ocenił(a) film na 5
TCWolf82

Całkowicie się zgadzam. W ogóle nie rozumiem fenomenu tego filmu. Fakt, zdjęcia były przyjemne dla oka, kilka naprawdę ładnych scen, muzyka też mi się podobała. Ale sama historia była dosyć nudna i co jakiś czas zerkałem, ile zostało do końca filmu. To drugi film Nolana który obejrzałem (po "Zabiłem swoją matkę") i mam zamiar zobaczyć jeszcze kilka, bo szczerze mówiąc nie wiem skąd to wielkie zainteresowanie jego osobą. Trzeba go docenić, widać, że zna się na rzeczy, ale mi osobiście coś się nie podoba. Może nie pasują mi bohaterowie, nie wiem. Oba filmy wydały mi się strasznie nadmuchane, trochę taki przerost formy nad treścią. Chyba wolę bardziej naturalne dialogi zamiast westchnień i spojrzeń w zwolnionym tempie.

ocenił(a) film na 6
TCWolf82

Podbiję trochę temat.
Oglądałeś inne filmy Dolana? Jeśli tak co o nich myślisz? Bo ja tak naprawdę mam z nim spory problem - wszyscy dookoła mnie są nim zachwyceni, a ja nie do końca potrafię wyrobić sobie o nim zdanie. Z jednej strony jego filmy są naprawdę rewelacyjnie zrobione: kolorystyka, muzyka, zdjęcia, niepowtarzalne sceny, historie niby też trafione, ale... ale coś mi nie leży.
Wyśnione miłości zaczęły mi się podobać od połowy. Dość lekka tematyka, spory minimalizm jak na Dolana. Rzeczywiście naprawdę dobrze pokazane zachowanie zauroczonych ludzi, którzy nie myślą racjonalnie. Według mnie - Nico od początku nie jest takim ideałem za jakiego go postrzegają, nie powiedziałabym ani że pasował do Marie ani że pasował do Francisa - a moment w którym ona wspomina o znalezieniu bratniej duszy prawie mnie rozbawił.
Też odniosłam wrażenie, że problemy bohaterów i ich zachowania są, może nie gimnazjalne, ale licealne - a biorąc pod uwagę ich wiek (Marie wspomina, że ma 25 lat) to wręcz niepoważne. Pewnie taki też był zamysł: pokazanie, że miłość może człowieka aż tak ogłupić, ale dla mnie nadal rozbieżność miedzy tym jak odebrałam osobowość bohaterów a jak się zachowywali była irracjonalna.
Nie mniej jednak film mi się podobał, ale arcydziełem bym go nie nazwała.

ocenił(a) film na 6
ciastekzkremem

Tak właśnie czuję - podobnie. Niemniej polecam jego film "Mama". Też nie jest arcydziełem, ale ma naprawdę kilka doskonałych scen, fajną tematykę i jeden twist, który naprawdę zachwyca... plus pomysł z formatem obrazu jest mistrzowski. POLECAM.
Myślę ,że temu smarkaczowi trzeba dać szansę i dobry budżet , a wysmaruje nam kiedyś film, który wszyscy pokochamy.
Teraz robi bardzo ciekawe kino, ale jeszcze niedoprawione tym czymś... dla jednych to będzie zaleta... dla nas wada.
Poczekamy zobaczymy :) :P :D

ocenił(a) film na 6
TCWolf82

Na ''Mamie'' byłam ostatnio w kinie. Czyżbyś miał na myśli ten fragment kiedy pół sali jest przekonana, że o to mamy happy end a tu nagle zupełnie na odwrót? ;)
Też mi się wydaje, że kiedyś zrobi coś absolutnie genialnego - może dzięki budżetowi, a może wystarczy jeszcze troszkę więcej dojrzałości.

ocenił(a) film na 6
ciastekzkremem

Nie do końca jest ważne co miałem na myśli bo nie chcę sypać spojlerami. Ważne, że potrafi robić kino, tylko jeszcze trochę musimy poczekać na to coś. :P

ocenił(a) film na 2
TCWolf82

A ja w ogóle nie rozumiem jego fenomenu, ot - ładny chłopiec, poprawnie tworzący filmy. Ja wiem, że młody jest, że jeszcze dużo przed nim, ale mam wrażenie że to taka bańka rozdmuchana przez tych, którzy mają jakiś swój pierwszy kontakt z kinem ocierającym się/zawierającym wątki LGBT.
Zatem może nie ta wrażliwość, żeby pojąć co ów Nolan chciał przekazać, albo zbyt dużo pudru na kiepskim filmie.

ocenił(a) film na 6
TCWolf82

Myślę, że mało kto ocenia film sugerując się wyłącznie chłodną kalkulacją. W sztuce nie ma miejsca na pytanie „Ale co kurde konkretnie???”. Tu w dużej mierze liczą się emocje i subiektywne poczucie estetyki. Oczywiście, że film ten nie jest dynamicznym kinem, bo i nie takie było jego założenie. Rozumiem, że niektórzy wolą oglądać wartką, wciągającą akcję, jednak brak dynamiki nie powinien być tu zarzutem. To po prostu jeden z powodów, dla którego „Wyśnione miłości” nie trafiają w twój gust.

Piękna oprawa muzyczna, ładne zdjęcia i wysmakowane ujęcia sprawiają, że film był przyjemny dla oka. Mówisz, że cię nie poruszył – rozumiem to. Ja jednak wczułam się w historie, stąd moja ocena jest nieco wyższa. Film ten pokazuje destrukcyjny wpływ zakochania. W uczuciach nie ma miejsca na logikę a człowiek ma dużo mniejszy wpływ na swój stan niż by mogło się wydawać. Zachowania bohaterów może i były głupie, ale do bólu prawdziwe. Kiedyś trzeba się skonfrontować z tym, że granica pomiędzy uwielbieniem samej osoby a wyobrażeniem na jej temat jest bardzo krucha, co okazuje się bardzo bolesne. Dla mnie jest to stylowy film z subtelnie ukazaną, bardzo emocjonalną historią. Nie jest to wysokiej klasy arcydzieło, ale naprawdę niezła produkcja.

ocenił(a) film na 6
Mohn_voangory

Myślę, że miejsce na logikę powinno się zawsze znaleźć. Brakować jej może dopiero w przypadku desperackiej walki o własne życie.
Lubie oniryczne tempo, ale tu przypuszczam było zbyt długo i monotonnie. Zresztą film oglądałem już jakiś czas temu.
Z takich snujących klimatów zdecydowanie bardziej przemówił do mnie DRIVE.

ocenił(a) film na 6
TCWolf82

Dogłębna analiza wartości filmu kierując się wyłącznie rozumem to tylko część sukcesu. Wywołane przez sztukę emocje i wrażenia nie są łatwe do uzasadnienia, a to głównie dzięki nim oceniamy, czy film nam się podoba, czy też nie. Nie zawsze jesteśmy też w stanie podać powody, dla których dane dzieło nas interesuje, czy nudzi. Na przykład taki "Hobbit" - znudził mnie niemiłosiernie, ale nie potrafię powiedzieć dlaczego. Można uzasadniać swoje oceny, ale pewne rzeczy pozostaną poza możliwością uargumentowania.

ocenił(a) film na 10
TCWolf82

Film Cię nie porwał ponieważ pewnie nigdy w życiu nie byłeś zakochany nieszczęśliwie i nie wiesz jakie emocje targają wtedy człowiekiem a ten film dokładnie to pokazuję. Ludzie zakochani zwłaszcza w kimś kto o tym nie wie momentami wręcz zachowują się irracjonalnie. Tak to już jest, a film moim zdaniem jest genialny.

ocenił(a) film na 6
slayer6

Miłości nieszczęśliwych miałem wiele. Każdy facet chyba miał złamane serce. Nie jestem jakimś typem macho, ale i nie mam sie czego wstydzić. Logikę i rozmowę przedkładam nad mocno emocjonalne podejście. Zrozumiał bym gdyby w filmie chodziło o płynących na emocjach nastolatków, ale tu mamy dojrzałych ludzi którzy zachowują się jak przedszkolaki. Zdarzają się takie sytuacje owszem. Ludzie po 40stce potrafią być jak dzieci, ale ten film nie pokazuje rozwiązania. Mówi, że takie sytuacje mają miejsce i kropka. Nie będę brnął w dyskusje. Ale dziękuję za zainteresowanie tematem. Najbliżej sedna była Iyou podkreślając naiwność bohaterów.

slayer6

Oj, ten film nie ma nic wspolnego z miloscią. Moze bohaterzy teskniliby to takowej, ale jasno widac, ze brak im wrazliwosci, są niedojrzali, plytko traktuja swoje relacje; chodziazby relacja Marie i Francis - potrafia swoja przyjazn zawiesic na rzecz zauroczenia i zajadle ze soba konkurują, a ich pozostale zwiazki opieraja sie tylko na seksie. Wedlug mnie nie ma tutaj zadnej milosci, jedynie proba zdobycia ladnego czlowieka, co by się dowartosciowac i poudawac, ze się kocha.

Zastanawiam sie czy ten film jest taki plytki na serio ("romantyzm" XXI wieku), czy to krytyka takich ludzi, co byloby w porzadku i mozna byloby wybaczyc te irytujace postaci.

ocenił(a) film na 8
slayer6

Tak, ja też zauważyłam, że to film o nieszczęśliwej miłości, choć bardziej
precyzyjnie bym powiedziała, że o fatalnym zauroczeniu :). Bohaterowie
zachowują się niedojrzale, nawet, jak już zauważyła Martiza, Marie i Francis,
którzy niby są przyjaciółmi, a tak na prawdę, to nie są ze sobą szczerzy.
Nie mówią o swoich emocjach wprost, o tym, co się dzieje, co czują.
Nawet w ich uśmiechach można dostrzegać coś nieszczerego.

Myślę, że Dolan chciał pokazać, jak wyglądają współcześnie relacje,
jak to widział w swoim otoczeniu. Sama znam takie osoby, ba, myślę,
że większość ludzi wśród swoich znajomych ma powierzchowne,
nieszczere.

TCWolf82

Obejrzyjcie drugi raz :)

ocenił(a) film na 10
TCWolf82

Jest w "Pulp Fiction" taka scena, gdy czarny z białym kłócą się o to, co przed chwilą widzieli. Biały twierdzi, że to - owszem, całkiem niezwykły - ale przypadek. Czarny, że to "cud". I mówi coś w rodzaju: "OK, wiem że dla ciebie to kwestia takiej czy innej definicji, ale ja POCZUŁEM tę boską interwencję, i nic innego dla mnie nie ma znaczenia".

I tak właśnie było. I TO stało się przyczyną nawrócenia czarnego... Otóż tak jest z tym filmem; dla mnie był on takim strzałem, jak dla Julesa historia z "cudem". Rzucił on nowe światło na miłość, związki, homoseksualizm, przyjaźń... Ale od początku.

Punktem wyjścia jest przyjaźń Francisa i Marie. Ta przyjaźń jest realna, trwa obok kolejnych 'związków' podejmowanych przez nich, jest jedynym ich stałym elementem uczuciowym. Próby znajdowania miłości rodzą jedynie ból i frustrację. W tej perspektywie, miłość dla obojga z nich byłaby komplikacją i zagrożeniem (nie znają bowiem różnicy miedzy "chcieć" a "potrzebować"). A że są - jak zauważa wielu na tym forum - niezbyt dojrzali, ta prawda musi się przebić do ich świadomości stopniowo, w procesie kolejnych porażek i rozczarowań. Tak, można w tym dojrzeć elementy satyry, lekko wyolbrzymionych reakcji... Ale kto z zakochanych, prawdziwie zakochanych nie czuł choć raz owego patosu i przesady? W tej warstwie obserwacje Dolana są mistrzowskie, bo mało jest obrazów takiej frustracji seksualno/uczuciowej w historii kina.

Więc głównie przyjaźń. A miłość jako komplikacja. Co do gejostwa Francisa, myślę (i tu będę chyba wyjątkiem) że nie był on do końca "pewny". To jest normalne, pamiętajmy o jego młodym wieku, a granice w seksie są niestety płynne. Czy zatem Francis jest gejem? Otóż śmiem wątpić! Tak, jak świat bohaterów jest pełen pozorów i gestów (a od kiedy związki miłosne są jasne i logiczne jak 2+2??) , tak orientacja bohaterów, a zwłaszcza Nico, wydaje się mało stabilna... Jednak na koniec widać, że Marie i Francis uchronieni od tej ambiwalencji, powracają do 'starej' formuły. Nawzajem POTRZEBOWALI siebie, i NIE MIAŁO to wielkiego związku z miłością (stąd tytuł!).

A więc jednak przyjaźń (scena z parasolką). I wykpienie, odcięcie się od ambiwalencji miłości. Czy zatem przyjaźń między mężczyzną a kobietą jest możliwa? Hmm... jeśli zakładasz, że nie - to nie zrozumiesz tego filmu...

TCWolf82

Dla mnie to była ekscytująca i intensywna wiwisekcja emocjonalna, pokazana z bezlitosną precyzją choć z perspektywy osoby dosłownie otumanionej uczuciami potęgowanymi przez własną desperację i samotność. Może to kwestia specyficznej wrażliwości, że akurat do mnie trafił i poruszył. Nie zgadzam się, że to były gimnazjalne dylematy - choć o samej dojrzałości emocjonalnej bohaterów możemy dyskutować

ocenił(a) film na 7
TCWolf82

to jest kwestia gustu co do ludzi. gdyby aktor grający Nicolasa mi się podobał, to bym pewnie ocenił wyżej bo umiałbym się wczuć w bohaterów. a tak to lipa lipa. nie zakochałem się jak ta dwójka. jednak ogólnie film całkiem ok

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones