Według mnie tamte dzieła są o niebo lepsze od tego tutaj.
Tylko trochę wątpliwa kwestia czy są to faktycznie wycięte fragmenty z filmu samego pana Lyncha...
Dla mnie Alfabet 2 genialny, daję mu 10/10, już dawno nic mnie tak nie zeschizowało;) A czy rzeczywiście jest to Lyncha to nie mam pojęcia. A trzeciej części w ogóle nie znalazłam na youtube, więc jak wiesz, gdzie obejrzeć, to możesz wysłać linka.
Sam nie wiem, jakoś mało lynchowskie - schizowało i próbowało podnieść adrenalinę nagłą głośnością - jeszcze się z tym u niego nie spotkałem. A co do samych filmów: dwójka mnie niesamowicie irytowała, grała na nerwach i się dłużyła. Gdyby była osobą, to bym jej wymierzył prawego sierpowego. Trójka niby dla odmiany nawiązuje znów do alfabetu, ale serio, nadal mnie to nie przekonuje. Schiza na schizie i to taka nieprzyjemna i nudnawa, aniżeli głeboki, lynchowski klimat. Jasne, filmoznawcą nie jestem, informacji o nim się nie doszukiwałem na necie - tam na pewno jest odpowiedź co do prawdziwości tych dzieł.
Hymm...ciekawa wypowiedź. Też nie przekopywałam zbyt dokładnie neta pod kontem lynchowości obu produkcji, ale wydaje mi się, że niewiele osób potrafi jednoznacznie określić czyje są to filmy. W każdym bądź razie jeśli ktoś na coś wiarygodnego trafi, będę zobowiązana :]
Myślę, że to jednak Lynch, o ile dobrze rozpoznaję w dwóch kolejnych częściach pojawia się ta sama aktorka, która jest obecna w pierwszej czyli Peggy Lynch. Poza odmienną muzyką w Alfabecie 2 i 3 (bardziej dynamiczną i symfoniczną) charakter wszystkich części jest bardzo zbliżony.